Perspektywa Lorcana.
Nagle poczułem, jak jakaś poduszka uderza mnie w głowę. Z jękiem podniosłem wzrok i zobaczyłem Lysandra, który stał nade mną.
- Wstawaj, spóźnisz się na śniadanie - rzucił i wpakował się na moje łóżko. - Jak się spało? -
Zobaczyłem Alex'a i Domiego, jeszcze nie ubranych i ociągających się ze wstawaniem. Po ich minach widziałem, że oni też zostali obudzeni przez mojego bliźniaka. Czułem się dziwnie wyspany i wypoczęty. Wygodne łóżka. Wstałem niechętnie i poczłapałem do łazienki. Gdy z niej wyszedłem, zacząłem pakować książki do torby. Wszyscy byli już przygotowani na śniadanie. Wtedy usłyszałem czyjeś pukanie i drzwi wolno się uchyliły. Zza nich wyjrzała do nas Hinoko.
- Chodźcie - powiedziała, otwierając szerzej drzwi.
- O, cześć - odpowiedział Alex. - W tym roku też będziesz po nas przychodzić, ''mamo"?
- Tak, będę, bo to dzięki mnie nie spóźniałeś się na pierwsze lekcje - odgryzła mu się, wytykając język. Wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę Wielkiej Sali, w której było słychać głośne śmiechy i rozmowy uczniów. Podeszliśmy do naszego stolika, a ja wzrokiem wyszukałem Hugiego. Jadł jogurt i cały się umazał, co wyglądało, myśląc moim umysłem, zboczenie i słodko zarazem. Nagle rozległ się dźwięk srebrnego noża uderzającego w szklany kielich.
- Proszę o uwagę - powiedziała profesor McGonagall. Była dyrektorką i mimo to, że nie była już taka młoda, uczyła Transmutacji razem z dwudziestoletnim profesorem Arimnem McClain. - Chciałam powiadomić tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że Hogwart ma wymianę uczniowską ze szkołą Alecto z Francji, która kształci artystycznie uzdolnionych czarodziejów. Uczniowie, którzy zostali wylosowani przybędą tam jutro, a delegacja ze szkoły Alecto już u nas są. Dziś nie mają lekcji, wieczorem będzie ich prezentacja. Zdradzę wam, że uraczą nas pokazem tanecznym i koncertem.
Jak mniemam, większość szkoły pomyślała coś jak (Super, jacyś nudziarze będą grac na swoich dudach). Mam nadzieje, że przyjmiecie ich ciepło. - akurat. Dawka kujonów. - Chciałam jeszcze dodać, że na dzisiejszych obiedzie będziecie mogli ich spotkać. Umieją rozmawiać w kilku językach i z naszym nie mają problemów. - w tym momencie zobaczyłem Petera, naszego prefekta. Podał mi jakiś świstek i poszedł dalej.
- Plan lekcji, braciszku - odparł Lys patrząc na kartkę - Pierwsza jest Transmutacja.
- Macie z McGonagall? - wtrąciła się Moly stojąc za nami - Jeśli tak to współczuje, ona powinna już przejść na emeryturę. Gubi się w tym co mówi, szepcze do siebie jakby była szalona ale, jest nie groźna. Z tego co wiem, McClain chciał namówić ją żeby pierwszoklasistów dała jemu, żeby się nie przestraszyli. - westchnęła cicho - więc 50 procent szans na to, że nie będziecie się z nią męczyć. - oby, pomyślałem. Spojrzałem na zegarek - późno. Wrzuciłem sobie na talerz trochę jajecznicy i zacząłem szybko ją męczyć. Lysander nie miał apetytu. Kręcił łyżką w miseczce z płatkami jakby czegoś w niej szukał.
- Ej, co jest? - zapytałem patrząc na niego.
- Co? Ja? Nic - odparł Lys, jakby dopiero się obudził.
- Przecież widzę. - rzuciłem szybko i założyłem ręce na piersi.
- No, dobra ale masz nikomu nie mówić... - zaczął.
- Czy ja kiedykolwiek, cokolwiek komuś powiedziałem?! Ja?! Twój najukochańszy brat?! - burknąłem obrażony. To było poniżej pasa (czyt. chwilowy foszek), ja mam swój honor i nigdy nie wypaplałem czyjejkolwiek tajemnicy.
- Chcesz wiedzieć czy nie?! - warknął zirytowany - Mówiłem Ci już, o mojej orientacji, jesteś moim bratem. - powiedział na wstępie. Fakt, wiedziałem, że jest gejem. - I jest jeden taki ktoś kto nie daje mi spokoju...
- Zakochałeś się? Nieźle, nieźle - podsumowałem z szerokim uśmiechem - kto to taki? Znam go?
- Znasz, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać. - spuścił głowę - James...
- ON?! - rzuciłem ciut za głośno i oberwałem w głowę od Lys'a - On? - zapytałem nieco ciszej. OK, to było dziwne. Mój brat zakochał się w Jamesie. Już mógłby chociaż kogoś normalnego, kto umie sklejać razem słowa.. czy coś...
- Nie mów ani jemu, ani nikomu innemu, jasne? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Ja-jasne... - wyjąkałem. Matko boska, to jest dziwne. Może i mówił mi, że woli chłopców ale jak powiedział, że woli James'a od jakiejś dziewczyny kilka lat starszej z dużymi piersiami to zrobiło mi się głupio. Jednak, nie mogłem mu tego powiedzieć, w końcu też uganiam się za chłopcem, w dodatku małym i słodkim jak plaster miodu. Kto by pomyślał? A propo tego właśnie chłopca, tego małego plasterka miodu, to własnie teraz mamy z nimi zajęcia.
- Ej, szybko, bo się spóźnimy. - rzucił Lysander. Nie dbając o śniadanie pognałem na zajęcia. Stanęliśmy zdyszani przed klasą. Na szczęście jeszcze czekaliśmy na nauczyciela. Po chwili zjawił się profesor McClian, dzięki Bogu, i weszliśmy do sali. Wyszukałem wzrokiem Hugiego. Siedział sam, obok niego były jeszcze trzy wolne miejsca. Pognałem, nie myśląc o tym jak może to wyglądać i usiadłem obok niego.
- Można? - uśmiechnąłem się promiennie w jego stronę, a on przytaknął.
- Gdzie ty leziesz, człowieku, spokojnie, są wolne miejsca. - rzucił Lys gdy doczłapał do ławki. Nie wiedział o mojej obsesji. Usiadł obok mnie i leniwie rozpakował swoje rzeczy. Niedługo potem ostatnie miejsce w naszej ławce zajął Louis. Gdy wszyscy usadowili się na swoich miejscach, profesor McClian zaczął spokojnym głosem:
- Witam was, pierwszoklasiści. Pierwsza lekcja, jak zawsze, będzie lekcją bardziej organizacyjną. Jako, że ja nie znam was, a wy nie znacie mnie, to od tego zacznijmy. Może na początek ja się przedstawię. - uśmiechnął się szeroko, a dziewczyny westchnęły napajając się tym. W szkole mieliśmy kilku młodych nauczycieli, a profesor McClain podobno cieszył się największym powodzeniem ( za dużo czasu z dziewczynami, stanowczo za dużo... ). - Nazywam się Armin McClain i będę was uczył Transmutacji czyli jednej z najtrudniejszych nauk w Hogwarcie. - nie tuzinkował się tylko od razu wyłożył karty na stół. - Jakieś pytania? - rozejrzał się po klasie. W górę wystrzeliły ręce dziewcząt i jednego chłopca, o bladej cerze i jasnych, związanych w małą kitkę włosach.
- To może ty - wskazał właśnie na niego, pewnie dlatego, że był jedynym chłopcem.
- Jakiej jest pan orientacji seksualnej? - zapytał pewnie i śmiało patrząc się profesorowi prosto w oczy.
- To chyba nie powinno interesować małych chłopców, kochany - zarumienił się profesor opuszczając wzrok.
- Chce pan powiedzieć, że nie chce pan się przyznać jakiej orientacji pan jest? Jakim pan jest dla nas wzorem, panie profesorze, jeśli pan, nasz autorytet - podkreślił ostatnie dwa słowa - nie chce się przyznać czy woli mężczyzn czy kobiety.
- Ponieważ nie powinno to nikogo interesować, przykro mi, nie odpowiem na to pytanie - skończył dyskusje na ten temat profesor. - Jak masz na imię chłopcze? Po proszę Cię, po naszych zajęciach, zostań w klasie.
- Mike Nickolson. - odparł chłopak nadal głęboko patrząc w oczy profesorowi.
- Są jeszcze jakieś pytania? - wprowadzona w trans klasa ożywiła się.
- Kiedy pan się urodził i jaki pan ma znak zodiaku? - zapytała nie proszona blond Gryfonka.
- 30 grudnia, mój znak zodiaku to kozorożec. - odparł szybko profesor.
- Jakie jest pana ulubione danie? - można było przysłuchiwać się tym pytaniom bez końca. Ja jednak miałem lepsze zajęcie niż słuchanie zakochanych w profesorze wariatek. Obok mnie siedział mój osobisty Bóg. Ukratkiem spojrzałem na olewającego wszystko i bawiącego się piórem chłopca, gdy po chwili wpadł do naszej sali.
- Excusez-moi! - rzuciła długowłosa dziewczyna - profesor McClain? Profesor McGonagall kazała przekazać, żeby pan stawił się w jej gabinecie po 3 lekcji - odparła z mocnym, francuskim akcentem poprawiając włosy. Była niezwykle ładna, co zauważyłem nie tylko ja, ale także moi koledzy, którzy wlepiali się w nią i ślinili. Uznałem, że nie będę się zniżał do ich poziomu i mimowolnie spojrzałem na profesora, który uśmiechnął się serdecznie.
- Dziękuję, Margaret - odparł miło, na co dziewczyny zareagowały wyraźnym przejawem zazdrości. - Wracamy do pytań! - powiedział entuzjastycznie i znów zaczął odpowiadać na pytania niezaspokojonych dziewczyn, z czego co druga notowała wszystko co mówi profesor. Mike, śmiały chłopak, który nie wstydził się pytać o takie rzeczy przy całej klasie bawił się gumką do włosów, która wcześniej trzymała jego czuprynę. Coś mnie w nim intrygowało, ale zostawiłem to dla siebie. Zauważyłem, że Hugo wdał się w rozmowę z Lily więc ja, chcą, nie chcąc, zacząłem pogawędkę z moim bratem i Louisem. Nie zorientowałem się nawet, gdy skończyła się lekcja.
- Koniec na dzisiaj! - krzyknął z uśmiechem profesor McClian - Do jutra! A ty, Mike, zostań.
Spakowaliśmy swoje książki i przybory. Pospiesznie wyszliśmy.
- Proszę o uwagę - powiedziała profesor McGonagall. Była dyrektorką i mimo to, że nie była już taka młoda, uczyła Transmutacji razem z dwudziestoletnim profesorem Arimnem McClain. - Chciałam powiadomić tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że Hogwart ma wymianę uczniowską ze szkołą Alecto z Francji, która kształci artystycznie uzdolnionych czarodziejów. Uczniowie, którzy zostali wylosowani przybędą tam jutro, a delegacja ze szkoły Alecto już u nas są. Dziś nie mają lekcji, wieczorem będzie ich prezentacja. Zdradzę wam, że uraczą nas pokazem tanecznym i koncertem.
Jak mniemam, większość szkoły pomyślała coś jak (Super, jacyś nudziarze będą grac na swoich dudach). Mam nadzieje, że przyjmiecie ich ciepło. - akurat. Dawka kujonów. - Chciałam jeszcze dodać, że na dzisiejszych obiedzie będziecie mogli ich spotkać. Umieją rozmawiać w kilku językach i z naszym nie mają problemów. - w tym momencie zobaczyłem Petera, naszego prefekta. Podał mi jakiś świstek i poszedł dalej.
- Plan lekcji, braciszku - odparł Lys patrząc na kartkę - Pierwsza jest Transmutacja.
- Macie z McGonagall? - wtrąciła się Moly stojąc za nami - Jeśli tak to współczuje, ona powinna już przejść na emeryturę. Gubi się w tym co mówi, szepcze do siebie jakby była szalona ale, jest nie groźna. Z tego co wiem, McClain chciał namówić ją żeby pierwszoklasistów dała jemu, żeby się nie przestraszyli. - westchnęła cicho - więc 50 procent szans na to, że nie będziecie się z nią męczyć. - oby, pomyślałem. Spojrzałem na zegarek - późno. Wrzuciłem sobie na talerz trochę jajecznicy i zacząłem szybko ją męczyć. Lysander nie miał apetytu. Kręcił łyżką w miseczce z płatkami jakby czegoś w niej szukał.
- Ej, co jest? - zapytałem patrząc na niego.
- Co? Ja? Nic - odparł Lys, jakby dopiero się obudził.
- Przecież widzę. - rzuciłem szybko i założyłem ręce na piersi.
- No, dobra ale masz nikomu nie mówić... - zaczął.
- Czy ja kiedykolwiek, cokolwiek komuś powiedziałem?! Ja?! Twój najukochańszy brat?! - burknąłem obrażony. To było poniżej pasa (czyt. chwilowy foszek), ja mam swój honor i nigdy nie wypaplałem czyjejkolwiek tajemnicy.
- Chcesz wiedzieć czy nie?! - warknął zirytowany - Mówiłem Ci już, o mojej orientacji, jesteś moim bratem. - powiedział na wstępie. Fakt, wiedziałem, że jest gejem. - I jest jeden taki ktoś kto nie daje mi spokoju...
- Zakochałeś się? Nieźle, nieźle - podsumowałem z szerokim uśmiechem - kto to taki? Znam go?
- Znasz, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać. - spuścił głowę - James...
- ON?! - rzuciłem ciut za głośno i oberwałem w głowę od Lys'a - On? - zapytałem nieco ciszej. OK, to było dziwne. Mój brat zakochał się w Jamesie. Już mógłby chociaż kogoś normalnego, kto umie sklejać razem słowa.. czy coś...
- Nie mów ani jemu, ani nikomu innemu, jasne? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Ja-jasne... - wyjąkałem. Matko boska, to jest dziwne. Może i mówił mi, że woli chłopców ale jak powiedział, że woli James'a od jakiejś dziewczyny kilka lat starszej z dużymi piersiami to zrobiło mi się głupio. Jednak, nie mogłem mu tego powiedzieć, w końcu też uganiam się za chłopcem, w dodatku małym i słodkim jak plaster miodu. Kto by pomyślał? A propo tego właśnie chłopca, tego małego plasterka miodu, to własnie teraz mamy z nimi zajęcia.
- Ej, szybko, bo się spóźnimy. - rzucił Lysander. Nie dbając o śniadanie pognałem na zajęcia. Stanęliśmy zdyszani przed klasą. Na szczęście jeszcze czekaliśmy na nauczyciela. Po chwili zjawił się profesor McClian, dzięki Bogu, i weszliśmy do sali. Wyszukałem wzrokiem Hugiego. Siedział sam, obok niego były jeszcze trzy wolne miejsca. Pognałem, nie myśląc o tym jak może to wyglądać i usiadłem obok niego.
- Można? - uśmiechnąłem się promiennie w jego stronę, a on przytaknął.
- Gdzie ty leziesz, człowieku, spokojnie, są wolne miejsca. - rzucił Lys gdy doczłapał do ławki. Nie wiedział o mojej obsesji. Usiadł obok mnie i leniwie rozpakował swoje rzeczy. Niedługo potem ostatnie miejsce w naszej ławce zajął Louis. Gdy wszyscy usadowili się na swoich miejscach, profesor McClian zaczął spokojnym głosem:
- Witam was, pierwszoklasiści. Pierwsza lekcja, jak zawsze, będzie lekcją bardziej organizacyjną. Jako, że ja nie znam was, a wy nie znacie mnie, to od tego zacznijmy. Może na początek ja się przedstawię. - uśmiechnął się szeroko, a dziewczyny westchnęły napajając się tym. W szkole mieliśmy kilku młodych nauczycieli, a profesor McClain podobno cieszył się największym powodzeniem ( za dużo czasu z dziewczynami, stanowczo za dużo... ). - Nazywam się Armin McClain i będę was uczył Transmutacji czyli jednej z najtrudniejszych nauk w Hogwarcie. - nie tuzinkował się tylko od razu wyłożył karty na stół. - Jakieś pytania? - rozejrzał się po klasie. W górę wystrzeliły ręce dziewcząt i jednego chłopca, o bladej cerze i jasnych, związanych w małą kitkę włosach.
- To może ty - wskazał właśnie na niego, pewnie dlatego, że był jedynym chłopcem.
- Jakiej jest pan orientacji seksualnej? - zapytał pewnie i śmiało patrząc się profesorowi prosto w oczy.
- To chyba nie powinno interesować małych chłopców, kochany - zarumienił się profesor opuszczając wzrok.
- Chce pan powiedzieć, że nie chce pan się przyznać jakiej orientacji pan jest? Jakim pan jest dla nas wzorem, panie profesorze, jeśli pan, nasz autorytet - podkreślił ostatnie dwa słowa - nie chce się przyznać czy woli mężczyzn czy kobiety.
- Ponieważ nie powinno to nikogo interesować, przykro mi, nie odpowiem na to pytanie - skończył dyskusje na ten temat profesor. - Jak masz na imię chłopcze? Po proszę Cię, po naszych zajęciach, zostań w klasie.
- Mike Nickolson. - odparł chłopak nadal głęboko patrząc w oczy profesorowi.
- Są jeszcze jakieś pytania? - wprowadzona w trans klasa ożywiła się.
- Kiedy pan się urodził i jaki pan ma znak zodiaku? - zapytała nie proszona blond Gryfonka.
- 30 grudnia, mój znak zodiaku to kozorożec. - odparł szybko profesor.
- Jakie jest pana ulubione danie? - można było przysłuchiwać się tym pytaniom bez końca. Ja jednak miałem lepsze zajęcie niż słuchanie zakochanych w profesorze wariatek. Obok mnie siedział mój osobisty Bóg. Ukratkiem spojrzałem na olewającego wszystko i bawiącego się piórem chłopca, gdy po chwili wpadł do naszej sali.
- Excusez-moi! - rzuciła długowłosa dziewczyna - profesor McClain? Profesor McGonagall kazała przekazać, żeby pan stawił się w jej gabinecie po 3 lekcji - odparła z mocnym, francuskim akcentem poprawiając włosy. Była niezwykle ładna, co zauważyłem nie tylko ja, ale także moi koledzy, którzy wlepiali się w nią i ślinili. Uznałem, że nie będę się zniżał do ich poziomu i mimowolnie spojrzałem na profesora, który uśmiechnął się serdecznie.
- Dziękuję, Margaret - odparł miło, na co dziewczyny zareagowały wyraźnym przejawem zazdrości. - Wracamy do pytań! - powiedział entuzjastycznie i znów zaczął odpowiadać na pytania niezaspokojonych dziewczyn, z czego co druga notowała wszystko co mówi profesor. Mike, śmiały chłopak, który nie wstydził się pytać o takie rzeczy przy całej klasie bawił się gumką do włosów, która wcześniej trzymała jego czuprynę. Coś mnie w nim intrygowało, ale zostawiłem to dla siebie. Zauważyłem, że Hugo wdał się w rozmowę z Lily więc ja, chcą, nie chcąc, zacząłem pogawędkę z moim bratem i Louisem. Nie zorientowałem się nawet, gdy skończyła się lekcja.
- Koniec na dzisiaj! - krzyknął z uśmiechem profesor McClian - Do jutra! A ty, Mike, zostań.
Spakowaliśmy swoje książki i przybory. Pospiesznie wyszliśmy.
*
Reszta lekcji minęła bezproblemowo. Po obiedzie poszliśmy pozwiedzać Hogwart i jego 'zakamarki', czyli pokrótce poszliśmy na błonia.
- Oddaj mi tą torbę! - usłyszałem wrzaski jakiejś dziewczyny, z burzą lekkich, popielatych włosów goniącą jakiegoś chłopaka. Ominęli mnie, Lysa, Moly, Hinoko, Victorie i Louisa siedzących pod drzewem i biegli dalej. To leniwie spędzane popołudnie niedługo miało się skończyć, więc postanowiłem je jakoś sensownie wykorzystać na śledzenie wzrokiem mojego Gryfona. Rozejrzałem się się i spostrzegłem go puszczającego kaczki na jeziorze.
- Ooo, Hugi puszcza kaczki, chodźmy do niego! - zauważyła Moly i zaczęła ciągnąć nas w stronę stawu. Nie miałem wyjścia, musiałem. Oczywiście nawet nie dała mi wstać tylko przeciągnęła mnie przez błonia, eh. Gdy się w końcu zatrzymała poczułem ucisk w nogach i to jak ktoś podnosi mi ręce do góry i łapie za nadgarstki. Krzyknąłem cicho jak zobaczyłem Hinoko trzymającą moje nogi i Lysandra podtrzymującego mnie za ręce. Poczułem gdy mną kołysali na boki i planowali wrzucić do jeziora, a to podobno Gryfoni są dziwni! Zacząłem się wiercić, krzyczeć...
PLUM!
Rozległ się mój plusk. Woda nie była zbyt głęboka, sięgała mi do pasa gdy jakoś się podniosłem. Wyglądałem jak morka kura i to przy Hugim! A własnie, gdzie on jest? Rozejrzałem się. Wszyscy wokół się ze mnie śmiali, a po boku stał on starając się nie chichotać. W końcu sam zacząłem się z siebie śmiać, a i on zaczął naśladować innych oraz mnie samego.
- Chodź się przebrać, Lori - wydyszał po kwadransie nabijania się ze mnie Lys - Bo się przeziębisz. - trochę spoważniał, ale za kilka chwil, tak jak właśnie myślałem, znów śmiał się w niebo głosy. W końcu sam zacząłem człapać w stronę budynku.
- Ej, Lori... - ktoś złapał mnie za nadgarstek. To był Hugo. Uśmiechnąłem się mimowolnie słysząc słodki głos.
- Tak? - popatrzyłem na niego.
- Masz coś we włosach... - spuścił głowę i puścił mój nadgarstek z delikatnym uśmiechem. Przeraziłem się. Niepewnie dotknąłem włosów.
- Lys... Lys... Weź to ode mnie, czymkolwiek by to nie było! - wydarłem się czując coś śliskiego i ruszającego się w swoich włosach. Mój bliźniak spojrzał na mnie, na moje włosy i głosem znawcy odpowiedział:
- To rybka.
- MAM W DUPIE CO TO JEST, WYJMIJ TO! - wydarłem się na niego, a on jak zwykle tylko się uśmiechnął. Podszedł do mnie i po chwilowym szarpaniu się ze zwierzęciem, które widocznie polubiło moją czuprynę, wyjął ją i wrzucił z powrotem do stawu. Klepnął mnie w tyłek, jak to miał w zwyczaju.
- Idź się przebierz, bo ja Cię leczyć nie będę. - zaśmiał się. Ruszyłem przez błonia w stronę zamku. Po drodze zauważyłem kilka rozbawionych spojrzeń wgapiających się we mnie. Co oni, nigdy nie widzieli mokrego Boga Seksu? Ego, moje kochane, ego, uspokój się, pomyślałem i wszedłem na dziedziniec. Skierowałem się w stronę schodów i pobiegłem do sypialni. W pokoju siedział Alex, pogrążony w lekturze.
- Cześć. - rzucił nawet na mnie nie patrząc gdy wszedłem do pokoju. - Mokre ciuszki? - nie odrywał wzroku od książki.
- Braciszek. - wyjaśniłem szybko. Alex uniósł wzrok i ruszył pośladki z łóżka. Podszedł do mnie. Sam zdjąłem moją mokrą szatę, stojąc do niego plecami. Poczułem jego dłonie na moich biodrach. Czyli, miał ochotę na czułości. Przylgnął do mnie i objął mnie w pasie.
- Znowu? - westchnąłem - Wiesz, że powinniśmy przestać to robić?
- A co my robimy? - zamruczał mi tym swoim męskim głosem. Używał go, gdy chciał się poprzytulać.
- Niby nic wielkiego, ale czuję się jakbym zdradzał Hugiego. - westchnąłem cicho i spuściłem głowę - A ty poniekąd możesz się czuć odpowiedzialny, bo ty zdradzasz Domiego.
- Pomińmy fakt, że żaden z nich nie jest naszą drugą połówką i nie wiedzą o naszej miłości. - zaczął mnie całować po szyi. Drań! Mój punkt erogenny został podrażniony, wiedział, że mu się nie oprę. Powoli odpinał moją koszulę, a ja otumaniony pocałunkami nie mogłem nic z tym zrobić. Zdjął ją ze mnie i zaczął gładzić moje ramiona opuszkami palców.
- Alex... - westchnąłem i poddałem się temu co mi robił - Proszę...
- O co? - zjechał dłońmi na mój tors.
- Ja...
- Powiedz słowo, a przestanę. - znowu całował moją szyję. Eghr! Jęknąłem cicho i zamknąłem oczy. Wtuliłem się w jego ciepłe ciało.
Jak widać, wróciłam! I zmieniłam 'sposób' pisania tytułów. Przepraszam za tak długą przerwę.
Chciałam wam polecić bloga o autorkach - o mnie i o Sparkle (jej opowiadanie). Ostatnio dużo się dzieje więc serdecznie zapraszam na Sparkling and Bombing Store! Propos tego mam do was ważne pytanie:
Jakich lubicie vlogerów? Piszcie.
- Ooo, Hugi puszcza kaczki, chodźmy do niego! - zauważyła Moly i zaczęła ciągnąć nas w stronę stawu. Nie miałem wyjścia, musiałem. Oczywiście nawet nie dała mi wstać tylko przeciągnęła mnie przez błonia, eh. Gdy się w końcu zatrzymała poczułem ucisk w nogach i to jak ktoś podnosi mi ręce do góry i łapie za nadgarstki. Krzyknąłem cicho jak zobaczyłem Hinoko trzymającą moje nogi i Lysandra podtrzymującego mnie za ręce. Poczułem gdy mną kołysali na boki i planowali wrzucić do jeziora, a to podobno Gryfoni są dziwni! Zacząłem się wiercić, krzyczeć...
PLUM!
Rozległ się mój plusk. Woda nie była zbyt głęboka, sięgała mi do pasa gdy jakoś się podniosłem. Wyglądałem jak morka kura i to przy Hugim! A własnie, gdzie on jest? Rozejrzałem się. Wszyscy wokół się ze mnie śmiali, a po boku stał on starając się nie chichotać. W końcu sam zacząłem się z siebie śmiać, a i on zaczął naśladować innych oraz mnie samego.
- Chodź się przebrać, Lori - wydyszał po kwadransie nabijania się ze mnie Lys - Bo się przeziębisz. - trochę spoważniał, ale za kilka chwil, tak jak właśnie myślałem, znów śmiał się w niebo głosy. W końcu sam zacząłem człapać w stronę budynku.
- Ej, Lori... - ktoś złapał mnie za nadgarstek. To był Hugo. Uśmiechnąłem się mimowolnie słysząc słodki głos.
- Tak? - popatrzyłem na niego.
- Masz coś we włosach... - spuścił głowę i puścił mój nadgarstek z delikatnym uśmiechem. Przeraziłem się. Niepewnie dotknąłem włosów.
- Lys... Lys... Weź to ode mnie, czymkolwiek by to nie było! - wydarłem się czując coś śliskiego i ruszającego się w swoich włosach. Mój bliźniak spojrzał na mnie, na moje włosy i głosem znawcy odpowiedział:
- To rybka.
- MAM W DUPIE CO TO JEST, WYJMIJ TO! - wydarłem się na niego, a on jak zwykle tylko się uśmiechnął. Podszedł do mnie i po chwilowym szarpaniu się ze zwierzęciem, które widocznie polubiło moją czuprynę, wyjął ją i wrzucił z powrotem do stawu. Klepnął mnie w tyłek, jak to miał w zwyczaju.
- Idź się przebierz, bo ja Cię leczyć nie będę. - zaśmiał się. Ruszyłem przez błonia w stronę zamku. Po drodze zauważyłem kilka rozbawionych spojrzeń wgapiających się we mnie. Co oni, nigdy nie widzieli mokrego Boga Seksu? Ego, moje kochane, ego, uspokój się, pomyślałem i wszedłem na dziedziniec. Skierowałem się w stronę schodów i pobiegłem do sypialni. W pokoju siedział Alex, pogrążony w lekturze.
- Cześć. - rzucił nawet na mnie nie patrząc gdy wszedłem do pokoju. - Mokre ciuszki? - nie odrywał wzroku od książki.
- Braciszek. - wyjaśniłem szybko. Alex uniósł wzrok i ruszył pośladki z łóżka. Podszedł do mnie. Sam zdjąłem moją mokrą szatę, stojąc do niego plecami. Poczułem jego dłonie na moich biodrach. Czyli, miał ochotę na czułości. Przylgnął do mnie i objął mnie w pasie.
- Znowu? - westchnąłem - Wiesz, że powinniśmy przestać to robić?
- A co my robimy? - zamruczał mi tym swoim męskim głosem. Używał go, gdy chciał się poprzytulać.
- Niby nic wielkiego, ale czuję się jakbym zdradzał Hugiego. - westchnąłem cicho i spuściłem głowę - A ty poniekąd możesz się czuć odpowiedzialny, bo ty zdradzasz Domiego.
- Pomińmy fakt, że żaden z nich nie jest naszą drugą połówką i nie wiedzą o naszej miłości. - zaczął mnie całować po szyi. Drań! Mój punkt erogenny został podrażniony, wiedział, że mu się nie oprę. Powoli odpinał moją koszulę, a ja otumaniony pocałunkami nie mogłem nic z tym zrobić. Zdjął ją ze mnie i zaczął gładzić moje ramiona opuszkami palców.
- Alex... - westchnąłem i poddałem się temu co mi robił - Proszę...
- O co? - zjechał dłońmi na mój tors.
- Ja...
- Powiedz słowo, a przestanę. - znowu całował moją szyję. Eghr! Jęknąłem cicho i zamknąłem oczy. Wtuliłem się w jego ciepłe ciało.
Jak widać, wróciłam! I zmieniłam 'sposób' pisania tytułów. Przepraszam za tak długą przerwę.
Chciałam wam polecić bloga o autorkach - o mnie i o Sparkle (jej opowiadanie). Ostatnio dużo się dzieje więc serdecznie zapraszam na Sparkling and Bombing Store! Propos tego mam do was ważne pytanie:
Jakich lubicie vlogerów? Piszcie.